Z Lipnicy gdzie skoro świt (ok 7) wywióżł nas dziadek zabrało nas 3 robotników po czym wieźli nas do centrum Chojnic. Zaistniała sytuacja miała plusy i minusy ponieważ mogliśmy się schować przed deszczem w McFyfie ale mielśmy kawałek marszu przez miasto. Na szczęście Chojnice duże nie są więc więcej było na plus.
W kolejnym samochodzie podwoził nas miły facet, który coś miał załatwić w jakimś urzędzie ale stwierdził że sie nie spieszy i wywalił nas za Człuchowem na fajnej stacji z mini Zoo.