Cooki zabrał nas do bardzo kameralnego portu na uboczu szlaku kanałów mazurskich. Mieliśmy okazję porozmazywać z właścicielem kei o startach jakie wyrządziła mu wichura sprzed kilku dni.
Łódki wraz z keją odpłynęła od miejsca w którym były zacumowane. ileś tam łodzi się zanurzyły inne tylko poobijane Keja skrócona bo nie każdy pomost nadawał się do powtórnego zamontowania...