Zostaliśmy wysadzeni na jakimś zjedzie pod Belinem gdzie częstotliwość jadących samochodów była podobna do wjazdu na autostradę A4 w Kątach Wrocławskich - czyli znikoma... Tu mieliśmy najdłuższy postój - ok 3h aż zabrał nasz sympatyczny lekaż jadący nad morze zabrał nas stamtąd. Pokazał nam najnowsze sprzęty do omijania korków - nawigację satelitarną, telefoniczny serwis informujący o miejscach gdzie jest korek, i obraliśmy najmniej zakorkowaną drogę... niestety wszystkie te urządzenia okazały sie zawodne i w centrum Berlina na autostradowe stanęliśmy w korku. A raczej mięliśmy stanąć bo nasz kierowca bez chwili zawahania uciekł z autostrady w miasto. Tam się pokręciliśmy nie zważając na komentarze nawigacji satelitarnej i po chwli wyjechaliśmy na tą samą autostradę... z tym że w miejscu wcześniejszym, i po dosłownie minucie znaleźliśmy się w tym samym korku co przed chwilą. Na szczęście druga próba ucieczki przez miasto przed korkiem byłą bardziej udana i dalej już jechaliśmy prosto na Hamburg